Pałac Sarmackiej Augusty

Sarmacka Augusta

Ludwika Maria Gonzaga de Nevers – sawantka na tronie Rzeczpospolitej

Projekt dedykowany Magdalenie Jeż vel Jeżycy

Przebiegała biegłością rozumu

wszystkie dwory w całej Europie

dla rozumu wsławiona…

Wespazjan Kochowski

 

Ludwika Maria Gonzaga de Nevers urodziła się 18 VIII 1611 roku, w domu książęcym Karola Gonzagi i Katarzyny księżniczki Lotaryńskiej. Maria była czwartym dzieckiem tej pary po Franciszku, Karolu i Ferdynandzie oraz najstarszą z trzech ich córek. Młodsze siostry przyszłej królowej, Anna i Benedykta zgodnie z tradycją zostały odesłane do klasztoru. W późniejszym czasie Anna została żoną Palatyna Reńskiego, syna niefortunnego króla zimowego Fryderyka V. Od samego początku otrzymała bardzo rzetelne i wszechstronne wykształcenie, pobierając nauki z braćmi. Matkę utraciła bardzo wcześnie, a opiekę nad rodzeństwem książę Karol powierzył ciotce Katarzynie z Gonzagów, księżnej de Longueville. Edukacją rodzeństwa zajmowali się Claude de Marolles i René de Menou. Naukę matematyki i fortyfikacji rodzeństwo pobierało u dwóch znakomitych uczonych, u Pierre’a Herigone’a i Jacques’a  Aleaume’a. Włoskiego i niemieckiego dzieci uczył sekretarz Polens, a malarstwa Daniel Rabel. To dzięki lekcjom z tym mistrzem, już jako królowa Maria z dużym zacięciem szkicowała m.in. wzory parametrów kościelnych. Bardzo ważnym preceptorem, mającym wpływ na kształtowanie się walorów umysłowych księżniczki miał bezwątpienia filozof i filolog Michel de Marolles Młodszy. Wspominał po latach, podkreślając z całym przekonaniem, że „w młodej księżniczce łączyła się wówczas uroda z doskonałością przymiotów umysłowych”. Nauczyciel osobiście układał po francusku wierszem i prozą komedie na tematy zaczerpnięte z Plauta i tragedii Seneki, które rodzeństwo recytowało na wzór dialogów, łącząc zabawę z nauką. Za pośrednictwem swego nauczyciela Maria miała styczność z  ówczesnym światem nauki i sztuki, a wieloletnia przyjaźń i intelektualne konwersacje z Marie le Jars panną de Gournay sławną intelektualistką swoich czasów, ukształtowały na dobre jej osobowość. Lata 1622-1627 można uznać zatem za najowocniejsze w edukacji księżniczki.

Kolejny okres, to czas salonów królewskich niepodzielnie związany z odkryciem wielkiej, acz niespełnionej miłości i niemal otwartych perspektyw korony francuskiej, w niedoszłym do skutku związku małżeńskim z Gastonem Orleańskim, młodszym bratem Ludwika XIII. Okres ten kończy się uwięzieniem księżniczki w twierdzy Vincennes, przez niechętną temu mariażowi Marię Medici, a następnie trzyletnim pobytem w klasztorze w Avenay, trwającym do 1633 roku. Od 1636 roku Maria ponownie powróciła do swych zainteresowań naukowych, odnawiając kontakty z Michlem Marollesem. W rok później, po śmierci ojca przejęła prowincję niverneńską i osiadła na stałe w Paryżu. W kolejnych latach 1638-1639 Maria wraz ze swym sekretarzem i archiwistą Marollesem stała się stałym gościem słynnego„ błękitnego pokoju”. Salon ten prowadzony był przez jego założycielkę, markizę de Rambouillet, i stanowił interesujące centrum życia towarzysko-naukowo-literackiego ówczesnego Paryża. Był to również czas jej ogromnej fascynacji osobą, a także miłości, jaka zawiązała się między nią, a Henri d’Effiat markizem de Cinq-Marse’m, opozycjonistą, z którym dzieliła poglądy i niewiele brakowała, a sama stałby się ofiarą zemsty wielkiego kardynał Armanda Richelieu. Ponadto, w sferze intelektualnej związał się z księciem d’Enghien, późniejszym Wielkim Kondeuszem, przewidzianym także w jej wielkich planach politycznych w Polsce, na następcę swego męża Jana II Kazimierza. Od 1640 roku księżniczka prowadziła już swój własny salon, rozwijając szeroko zakrojony mecenas naukowy, literacki i artystyczny, dając możliwość zaistnienia utalentowanym twórcom pochodzącym z nizin społecznych, jak np. poecie Adamowi Billaut. Księżniczka o czym warto wspomnieć, przez wiele lat związana była duchowo z Port – Royal, z centrum jansenizmu francuskiego. Przyszła królowa jeszcze w czasach paryskich zaznajomiła się ze sztuką astrologii, jednocześnie w sposób zaangażowany rozwijając swoją wiedzę z dziedziny astronomii, z wykorzystaniem dzieł Mikołaja Kopernika, czy Tychona Brahego. W latach trzydziestych księżniczka, obok dwóch niedoszłych francuskich związków, otrzymała również propozycję z Polski. Jej archiwista Marolles, a także sekretarz Des Noyers wspominają o takich planach wysuwanych jeszcze za życia Zygmunta III. Inicjatorem tego mariażu z Władysławem IV był sam kardynał Richelieu, a Hugo Grotius rokował dobre nadzieje związkowi uczonego króla z księżniczką sawantką. Niestety trzeba było jeszcze poczekać Marii kolejne 10 lat, kiedy to ponownie przybyli z Rzeczpospolitej posłowie, prosząc w imieniu króla Władysława IV o jej rękę. Tym razem inicjatorem był kardynał Jules Mazarin.

W 1645 roku, po zaślubinach per procura, z udziałem bp Wacława Leszczyńskiego i Krzysztofa Opalińskiego, który zastępował króla, wyruszyła w tryumfalnym pochodzie do Rzeczpospolitej, jako Ludwika Maria Gonzaga. „Królową będziemy mieć – pisał Opaliński z Paryża – panią we wszystkim gładką, i dorodną, i grzeczną, i ludzką, mądrą i nabożną”. Do Polski przybywała kobieta szalenie wykształcona, niepospolitego umysłu, a także, jak się wkrótce okaże ogromnej odwagi, energii i przedsiębiorczości w działaniu politycznym. W marcu 1646 roku odbył się ślub w Krakowie, a następnie koronacja królowej. Małżeństwo z Władysławem IV nie należało do udanych, ale w jednym się zgadzali, tzn. w dziedzinie zainteresowań naukowych, zwłaszcza matematyki i astronomii. W dwa lata później, król w następstwie przewlekłych chorób: nerek, reumatyzmu zmarł. Wcześniej już, by nie tracić tak wymarzonej korony zadbała, by na wypadek śmierci starszego z braci zawrzeć kolejny królewski związek. Nastąpiło to po wyborze Jana II Kazimierza na króla Rzeczpospolitej. Bez mała dwudziestoletni pobytu w Polsce, był w życiu królowej niezwykle burzliwym, ale i zarazem płodnym czasem. To nie tylko lata „Potopu”, kiedy królowa z perspektywy Śląska faktycznie rządzi krajem, czy kiedy powróciwszy do Warszawy brała czynny udział w jej dwukrotnym odbiciu z rak szwedzkich, a także Torunia ustawiając działa tak, by raziły efektywnie wroga. To nie jedynie pertraktacje z Habsburgami i Elektorem Brandenburskim. Wreszcie to więcej niż ambitne, choć ostatecznie po rokoszu Lubomirskiego niemożliwe do realizacji plany wszechstronnej reformy państwa i elekcji vivante raege z myślą o synu Wielkiego Kondeusza księciu d’Enghien i jej siostrzenicy księżniczce Annie Bawarskiej. To także czas nowocześnie pomyślanego mecenatu królewskiego i propagandy politycznej  realizowanej m.in. z udziałem prasy – w tym powołanego w 1661 roku „ Merkuriusza Polskiego Ordynaryjnego”. Niezwykle ważną postacią był na tej niwie sekretarz królowej Des Noyers. Zaraz po przybyciu, na życzenie królowej przeniknął do świata naukowo-intelektualnego kraju, wchodząc w przyjaźń z gdańskimi uczonymi Laurentiusem Eichstadtem i Janem Heveliuszem. W Krakowie zapoznał się ze słanym profesorem Uniwersytetu Janem Bożkiem. Z mecenatem Władysława IV i królowej, na trwale lub przejściowo związało się wielu ludzi uczonych i ze świata kultury. Warto wymienić tu m.in. słynnego poetę francuskiego Saint – Amanta. Kolejnym był nieoceniony dla epoki władysławowskiej dyplomata i fizyk kapucyn Waleriano Magni. Osobistym kaznodzieją królowej był długoletni profesor retoryki Uniwersytetu paryskiego Adrian Jordan. Z hojnego skarbca królewskiego korzystali w dziele edukacji naukowej, m.in. lekarz Laurentinus Braun, czy chirurg królewski Martin Bernhardi. Wspaniale uposażali oboje królestwo architektów i inżynierów, wspierając ich naukę na zagranicznych uczelniach. Były wśród nich tak wybitne postaci świata inżynierskiego jak: Paweł Grodzicki, Krzysztof Arciszewski, Kazimierz Siemienowicz. Ponadto, choć urodzeni i wykształceni jeszcze zagranicą, rozwijali swą karierę naukową jako fizycy i astronomowie architekci i mistrzowie militariów Tito Livio Burrattini vel Boratyński i Paolo del Buono. Nie wolno również zapominać o młodym astronomie z Gdańska Janie Heweliuszu. Królowa cały czas wspierał finansowo także swojego dawnego nauczyciela opata Michela de Marollesa. Wspólnie z Janem II Kazimierzem utrzymywali stały kontakt z paryskim światem naukowym. Na przykład, na podstawie biuletynów uczonych medyków z Warszawy, odbywały się w Paryżu konsultacje nad zdrowiem królowej, prowadzone przez takie sław jak Antonie Vallot pierwszy lekarz Ludwika XIV, który w dedykacji w dziele naukowym Szkota Johna Davidsona występuje z tytułem „konsyliarza króla polskiego Kazimierza”.

Wymienione tu pokrótce tylko postaci świata nauki, były często pośrednikami między dworem, a uczelniami zagranicznymi. Za pośrednictwem Boulliau, niedoszłego sekretarza królowej z czasów „Potopu” środowisko warszawskie miało styczność z najważniejszym do 1650 roku  paryskim kręgiem akademickim tzw. Gabinetem braci Dupuy, Akademią Puteana. Wspomniany wyżej del Buono, który przybył pod opiekę polskiej królowej planował utworzenie akademii o charakterze wojskowym, z nauką matematyki, artylerii i fortyfikacji oraz łaciny mówionej, ale przerwała to dzieło jego przedwczesna śmierć. W kolejnych latach, mimo zawieruch wojennych i rokoszowych grono uczonych, związanych z dworem ostatnich Wazów, zmierzało systematycznie do realizacji wspomnianego planu. Każdy z uczonych zajmował się swoją dziedziną, a mecenat królewskich patronów zapewniał  im możliwość rozwoju i pogłębiania prac naukowych. Trzeba nam zauważyć, iż grono warszawskich uczonych, w kontaktach z zagranicznymi uczelniami stanowiło nierzadko czynny pierwiastek w cyrkulacji nowej myśli naukowej, a nawet inicjatorski. Bezwątpienia uczeni skupieni wokół dworu warszawskiego stanowili rodzaj preakademii, na wzór założonej np. w Londynie w 1660 r. Royal Society, której członkiem był m.in. Heweliusz. To, że taka uczelnia o nowoczesnym charakterze kształcenia ostatecznie, mimo poparcia królewskiego nie powstała to głównie ze względu na niepopularność nauki wśród mas sarmackich oraz szereg wojen i niepokojów jakie nawiedziły Rzeczpospolitą w dobie panowania Jana II Kazimierza i królowej Ludwiki Marii Gonzagi. Nie zmienia to faktu, że królowa dołożyła wszelkich starań, żeby jej własne doświadczenie z nauką i sztuką znalazło odbicie w jej decyzjach i wyborach także politycznych. Mimo, że pojawiały się także oskarżenia królowej o próby wprowadzenia dominium absolutum, w tym epitety określające ją jako Harpię, to jednak pamięć o niej w chwili śmierci, zwłaszcza wśród ludzi nauki i sztuki, ale i przeciwników politycznych była bardzo żywa. Europa, wbrew skrajnym ocenom ze strony braci szlacheckiej widziała w niej wybitną królową. Raz jeszcze dała temu wyraz w chwili zgonu monarchini. Wieść o odejściu Ludwiki Marii (10 maja) odbiła się szerokim echem. Modlono się za duszę władczyni niemal we wszystkich stolicach kontynentu, snując jednocześnie plany dynastyczne. Na pogrzeb swojej pani przybyło także z różnych dworów wielu muzyków, którzy dotąd współtworzyli sławną kapelę królewską. Jak pisze Barbara Jarmińska w ślad za rzymskim rękopisem – „msza śpiewana była na dwa chóry, z wybornym koncertem głosów i instrumentów, przez najlepszych muzyków wybranych z całej Europy, z których wielu, niegdyś służących na tym dworze powróciło specjalnie, aby złożyć ostatnie wyrazy uszanowania Wielkiej królowej.”